Dołącz do nas i ucz się w grupie. Kończąc poniższe zdania, na podstawie historii Kaina napisz, co dzieje się z życiu człowieka po grzechu. Chrzest jest bowiem w szczególny sposób "sakramentem wiary", ponieważ jest sakramentalnym wejściem w życie wiary. KKK 1237: Ponieważ chrzest oznacza wyzwolenie od grzechu i od kusiciela, czyli diabła, dlatego wypowiada się nad kandydatem egzorcyzm (lub kilka egzorcyzmów). Namaszcza się go olejem katechumenów lub celebrans kładzie na Napisz , co w życiu potrona twojej parafi świadczy o jego świętości ? ( Moja to pod wezwniem św. Frańciszka z Asyżu ) Daje najj ;) Legenda o świętym Aleksym. /. Droga do świętości świętego Aleksego. Dzieło otwiera inwokacja do Chry­stusa z prośbą o natchnienie (w starożytności zwracano się w tym celu do bogów lub Muz – opiekunek sztuk i rzemiosł). Następnie autor zachęca słuchaczy do słuchania, określając temat swego występu (żywot jednego . Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 14:46 fajne cycki, fajny tyłek, ale twarz co najwyżej 6/10 1 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub O wielkiej modlitwie Jana Pawła II, jego wrażliwości na każdego człowieka, osobowości i związku z Ojczyzną - z kard. Stanisławem Dziwiszem, metropolitą krakowskim, sekretarzem Jana Pawła II - rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: - Pamiętam słowa śp. kard. Stanisława Nagyego: "O wielu rzeczach myślałem, gdy spotykałem się z papieżem Janem Pawłem II, ale o tym, że może być świętym, nie myślałem". Wspominam też moją wizytę w Watykanie: szliśmy odprawiać nabożeństwo czerwcowe i Ksiądz Kardynał jako sekretarz Papieża, wskazując na różne zakamarki w Pałacu Apostolskim, mówił: Ileż on się tu modli! Mocno zapadły mi te słowa w pamięci. Dziś Polska oczekuje na kanonizację bł. Jana Pawła II. Ksiądz Kardynał osobiście przygotowuje ten dzień w Krakowie i w Kościele powszechnym. Modlitwa z pewnością była wyjątkowym wyróżnikiem Jana Pawła II... KARD. STANISŁAW DZIWISZ: - Nawiążę do słów śp. kard. Nagyego. Rozmawialiśmy nieraz o Janie Pawle II. Zawsze mówiłem: Patrz, jak on się modli, jak traktuje drugiego człowieka, jakie umartwione życie prowadzi. To wszystko składało się na jego niezwykłą łączność z Bogiem. A byliśmy bardzo blisko niego - ja sam w Krakowie 12 lat, a potem 27 lat w Watykanie; całe moje kapłańskie życie związane jest z osobą Jana Pawła II. Teraz jednak jeszcze bardziej widzę, jak ta świętość była tam obecna, w czym się przejawiała. Nigdy np. Ojciec Święty nie sprawował Mszy św. rano bez wcześniejszego przygotowania. Czynił rozmyślanie, zawsze przed Mszą św. przygotowywał się najmniej 15 minut. I nigdy nie odszedł po Mszy św., żeby nie uczynić dziękczynienia. Poza tym - nie rozmawiał z ludźmi przed Mszą św. Kiedy jechaliśmy na wizytacje czy celebry, przed Mszą św. musiała być cisza, "silentium", skupienie, on przygotowywał się na spotkanie z Panem w czasie Mszy św. Po Mszy św. było podobnie. Chociażby te fakty świadczą już o jego odniesieniu do Chrystusa. Ludzie, którzy przychodzili na Mszę św. w jego prywatnej kaplicy, także w Krakowie, mówili potem, że on jakby się przemienia, że modląc się czy sprawując Eucharystię, wprowadza ludzi w klimat zjednoczenia z Panem Bogiem. Już takie odniesienie do Chrystusa Eucharystycznego świadczyło o jego świętości. Rzeczywiście, jak mówiłem, Ojciec Święty szukał ustronnych miejsc do kontaktu z Panem. Co jakiś czas staraliśmy się dać mu okazję wyjazdu w plener. Na początku nie rozmawiał z towarzyszami, ale zatapiał się w Panu Bogu, podziwiając Stwórcę poprzez stworzenia. Był artystą, człowiekiem wrażliwym na piękno. Piękno przyrody pomagało mu w spotkaniu z Panem Bogiem. Wszyscy, którzy patrzyli z daleka, by mu nie przeszkadzać, byli pod urokiem jego modlitwy i zjednoczenia z Panem Bogiem. Kiedy był młodszy - bo potem przyszedł wiek, choroby - dużo się modlił leżąc krzyżem czy to na posadzce w kaplicy na Franciszkańskiej w Krakowie, czy w Rzymie. Pozostawialiśmy go dyskretnie, ale słyszeliśmy, jak mówił do Pana Boga w cichości - to był dialog z Chrystusem Eucharystycznym. Słyszeliśmy, jak omadlał problemy, kraje, do których się wybierał, ich mieszkańców. Zresztą powtarzał, że dla papieża najważniejszym działaniem jest modlitwa, ręce uniesione do góry. Papież modlący się to pośrednik między Bogiem a człowiekiem, między niebem a ziemią. Kard. Nagy może nie pamiętał, jak Papież jeszcze jako arcybiskup krakowski zjeżdżał z Kasprowego do Kuźnic, że miał swoje miejsce, gdzie się zatrzymywał, żeby się modlić, odmówić brewiarz, i w każdy czwartek była Godzina święta. Jako kapłan, biskup nigdy nie opuścił Godziny świętej (adoracja). Nam, klerykom, mówił nieraz: w Ogrójcu Apostołowie spali i trzeba to uzupełnić. On uzupełniał. Przez całe życie w czwartek, także podczas wszystkich podróży, kiedy program był bardzo napięty, Godzina święta była zawsze. Wiele świadczy o jego świętości. Najważniejszy znak tej świętości to modlitwa - zjednoczenie z Panem Bogiem. I nigdy nie robił tego na pokaz. - Takie traktowanie Mszy św. i zjednoczenie z Bogiem w Godzinie świętej jest niezwykle ważne zwłaszcza dla kapłanów... - Jan Paweł II szukał możliwości rozmowy z Bogiem w gwarze, w czasie podróży, dlatego znajdował miejsca wyciszenia się i modlitwy. Tak przygotowany szedł na Mszę św. A jeśli chodzi o kapłanów - osobistą inicjatywą Jana Pawła II było pisanie listów do kapłanów. Napisał ich sporo. Wyłania się z nich jego dusza. Sprawa kapłaństwa zawsze leżała mu na sercu. - Jakie inne jeszcze znaki świętości, poza modlitwą, dostrzegł Ksiądz Kardynał u Jana Pawła II? Co zostało w pamięci? - Wielka dyscyplina. Nigdy nie tracił czasu. To był człowiek wielkiej pracy, nawet w czasie wakacji. Kiedy nie pisał, to wiele czytał. Papież pisał osobiście: przemówienia, dokumenty, encykliki... Miał podzielność uwagi. To człowiek szalenie utalentowany... Poza tym lubił się pośmiać, lubił żarty - ale nigdy z kogoś. Bardzo pilnował, aby komuś nie sprawić przykrości. Tyle lat byłem z nim i nigdy nie widziałem, żeby komuś wyrządził przykrość. Nawet kiedy trzeba było zwrócił uwagę, czynił to w taki sposób, żeby nikt nie czuł się urażony, dotknięty. - A jako przełożony, biskup w Krakowie... - Księża mieli do niego ogromne zaufanie. Był dyskretny i starał się zrozumieć słabości. Księża szli do niego ze wszystkimi problemami i wiedzieli, że nie podzieli się nimi z innymi, że bierze je na siebie. - Ojciec Święty był profesorem akademickim. Zapewne dziś z powodzeniem może być patronem środowiska akademickiego... - Przez rok był i moim profesorem, najpierw jako ksiądz, potem jako biskup. Zawsze był świetnie przygotowany do wykładów, które były logiczne, precyzyjne i wygłaszane - nigdy nie czytał z tekstu, dawał skróty. Na egzaminach był bardzo wymagający. Zadawał konkretne pytanie i kiedy student skończył, mówił: Tak ksiądz myśli... To dziękuję. Każdy wychodził, nie wiedząc, jaką notę otrzymuje. Mieliśmy zawsze ogromny szacunek do osoby biskupa profesora, którego bacznie obserwowaliśmy. A on, kiedy rozpoczynała się przerwa, szedł do kaplicy i widzieliśmy, jak się modlił. Klęczał, zatopiony w modlitwie. Był wzorem i dla profesora, i dla młodego człowieka, studenta. - Ojciec Święty, będąc jeszcze w Krakowie, uprawiał sport - turystykę górską, kajaki, narty. Z pewnością współczesny młody człowiek chciałby mieć patrona, który rozumie jego pasje... - Myślę, że Jan Paweł II może być patronem wszystkich kategorii, bo jego życie osobiste i kapłańskie było bardzo bogate. Mówi się dziś, że jest on również patronem Polski - w czasach trudnych pokazującym drogę, wiodącym moralnie. - Imponuje wielki patriotyzm Jana Pawła II, umiłowanie przez niego wszystkiego, co Polskę stanowi. Eminencja był niezwykłym świadkiem tego, jak Ojciec Święty uczył nas, Polaków, kochać ojczyznę. - Wciąż podkreślam jego niezwykły patriotyzm. Nieraz mówił: ja jestem tu, w Rzymie, ale jestem jako Polak. Kultura polska, historia Polski, naród i Kościół polski przygotowały mnie do tego, żeby tu być. I służę Kościołowi i ludzkości jako Polak. Często mówił, że miłość ojczyzny, patriotyzm ma w sobie coś religijnego, to jest jak z miłością do rodziców. On cieszył się, że był Polakiem i starał się również, żeby w świecie znano Polskę, polską kulturę, ponieważ ma ona wielką wartość, zwłaszcza dla Europy. Zawsze też podkreślał, że Europa stanowi całość: Wschód i Zachód to dwa jej płuca. Mówił: nacjonalizm to ograniczenie w patriotyzmie, i to jest złe, natomiast patriotyzm jest czymś bardzo pozytywnym, to świadomość swoich korzeni, czegoś, co jest w tej kulturze najważniejsze, co ją tworzy i czym człowiek powinien żyć. - Ksiądz Kardynał był także świadkiem różnych zachowań ludzi kultury w Krakowie. Jak na to reagował Jan Paweł II? - On miał wielkie wyczucie wartości. Sam bardzo pogłębiony, w spotkaniu z twórczością czy z ludźmi kultury od razu wyczuwał, co reprezentują. Nie dawał się nigdy zasugerować opiniom - miał własną ocenę, która była zawsze, zwłaszcza dziś to widzimy, słuszna. Szanował ludzi, co nie znaczy, że utożsamiał się z ich poglądami. - Pontyfikat Jana Pawła II bardzo korzystnie wpływał na dzieje Polski w tamtych czasach... - Niewątpliwie wynikało to także z szerokiej współpracy z kard. Wyszyńskim. Oni się rozumieli. Na pewno kard. Wyszyński jako duszpasterz był wielkim strategiem, a Wojtyła miał argumenty nie do odparcia, i w tym bardzo się uzupełniali. Przemiany, które się dokonały w Polsce, miały swój zasadniczy początek w pierwszej podróży Jana Pawła II do ojczyzny. - "Solidarność", która stała się znakiem nadziei dla Polski, mogła się narodzić dlatego, że ludzie w Polsce poczuli się silniejsi, uświadomili sobie: mamy Papieża Polaka... - On uwalniał z lęków poszczególne osoby, ale i narody. To było zwycięstwo. Oczywiście, pierwsza podróż Jana Pawła II do Polski wyzwoliła z lęków nasz naród i narodziła się "Solidarność". Ale impuls był tam. Dodam również, że był to człowiek związany z tajemnicami fatimskimi, o czym mało się mówi. Myślę, że Opatrzność posłużyła się nim do wykonania żądań Matki Bożej Fatimskiej. Tak się złożyło, że poprzedni papieże, choć znali sekrety, nie dysponowali warunkami, by żądania Matki Bożej w Fatimie zostały spełnione. Spełnił je Jan Paweł II. - Ks. Mirosław Drozdek, tworząc sanktuarium na zakopiańskich Krzeptówkach, wpisał się w te wydarzenia. - Niewątpliwie. Wiemy od biskupów wschodnich, że po oddaniu Niepokalanemu Sercu Maryi krajów uciśnionych przez komunizm zaczęło się coś zmieniać. I tak doszło do upadku Związku Radzieckiego, komunizmu i marksizmu na świecie. Dokonała się największa rewolucja. Oczywiście, przy współudziale Opatrzności Bożej, która - wierzymy - posłużyła się tym Papieżem. - Kiedy po wizycie w Berlinie, gdy wraz z Helmutem Kohlem znalazł się pod murem berlińskim, Ojciec Święty przypomniał ten moment przy stole, przy którym i ja się znalazłem, padła wówczas propozycja, żeby przemówienia Papieża i Kohla wydrukować w "Niedzieli". - Wielka szkoda, że polskie środki przekazu nie podjęły tego wątku z życia Papieża - przejścia przez Bramę Brandenburską (1996 - przyp. red.). To było zakończenie ostatniej wojny. Śledziłem wtedy polskie media - jakoś nie zrozumiały ważności tej sytuacji. - Ojciec Święty bardzo to przeżył. - Bo zdawał sobie sprawę, co to znaczy. Był bardzo wrażliwy na znaki czas. Na stadionie, który otwierał Hitler na olimpiadę w Berlinie, Papież celebrował Mszę św... To są te znaki, o których nie powinniśmy zapominać. - Ksiądz Kardynał należał do osób najbliższych Ojcu Świętemu. Miał on wielu przyjaciół. W jaki sposób jako człowiek święty był wierny tej przyjaźni? A że był, widzieliśmy w Wadowicach, kiedy niezwykle serdecznie mówił do swoich. - Ojciec Święty zawsze był wierny w przyjaźni. Nawet kiedy czasem nam się wydawało, że ktoś nadużywa jego przyjaźni, zachowuje się niegodnie i nie zasługuje na nią, on był jej wierny do końca. Wszyscy, którzy mienili się jego przyjaciółmi, zawsze mogli liczyć na jego przyjaźń. - Nie mogę nie zapytać Eminencji, który jest najlepszym tego świadkiem, jak Ojciec Święty był nastawiony do "Niedzieli" i innych pism katolickich. - Ojciec Święty przeglądał całą polską prasę katolicką. Podziwiał, że tak się odrodziła właściwie z niczego, bo kiedyś zamknięto jej usta. - Odczuwaliśmy wtedy ogromną życzliwość także wobec Księdza Kardynała, który bardzo nam pomagał przy każdej bytności w Rzymie spotkać się z Ojcem Świętym... - Ojciec Święty zawsze przyjmował Księdza Infułata z wdzięcznością, zdając sobie sprawę, jak ważną rolę spełnia w Polsce on oraz "Niedziela" - i mamy nadzieję, że tę rolę będzie spełniać nadal. - Jestem wdzięczny za papieski telefon komórkowy, który do tego czasu mi służy... - Częstochowa w osobie Księdza Infułata może być dumna, że dostąpiła tego, czego nie udało się dokonać innym. Ojciec Święty bardzo szanował Waszego arcybiskupa seniora Stanisława Nowaka. Wiąże się z nim pewna legenda. Mianowicie kiedy został mianowany wikariuszem w Ludźmierzu, był tam oryginalny proboszcz. Ks. Nowak przyszedł do niego i mówi, że został tu posłany na wikarego. A proboszcz na to: "Ki dziod pcho się do Ludźmierza!". Ten "dziad" szybko został proboszczem w sąsiedztwie, potem ojcem duchownym w seminarium, rektorem, profesorem na PAT, biskupem i arcybiskupem... Znamienne jest też to, że został od razu biskupem i arcybiskupem w Częstochowie. Był przewidywany gdzie indziej, ale zmarł bp Stefan Bareła. To wielka duchowość. Ojciec Święty nie miał żadnych wątpliwości, że na stolicę do Częstochowy trzeba posłać człowieka uduchowionego, wrażliwego na kult Matki Bożej. Takim był i jest abp Stanisław Nowak. - Dziękuję za cenną wypowiedź pierwszego świadka świętości Ojca Świętego, niebawem przez Kościół kanonizowanego. - Jan Paweł II to wielka osobowość. Na tej jego ludzkiej osobowości budowała się świętość człowieka, kapłana, biskupa i papieża... Święty Marcin jako świadek Chrystusa Odpowiedzi: 8 0 about 13 years ago CZYN ZAPISANY W ZŁOTEJ KSIĘDZE W 3 lata po edykcie mediolańskim rodzi się w Sabarii, w rzymskiej prowincji Pannonii (aktualnie: Węgry) – Marcin, syn rzymskiego żołnierza, dziecko pogańskiej rodziny. Nieco później ojciec zostaje przeniesiony do Pawii, w północnych Włoszech. Dziecko, przeniknięte w tajemniczy sposób łaską, doświadcza wewnętrznych wezwań. Przyciąga je religia chrześcijańska, którą widzi żywą i działającą wokół siebie. Mając 12 lat marzy o życiu na pustyni, wzorem wschodnich ascetów. Niestety, prawo wymaga, by ukończywszy 15 lat, syn żołnierza też służył w armii cesarskiej. Marcin (imię będące zdrobnieniem od Marsa - boga wojny) zostaje przeznaczony do gwardii cesarskiej, oddziału elitarnego czuwającego nad obszarami zagrożonymi przez barbarzyńców. Marcin wyjeżdża do Galii. Przyłącza się do garnizonu w Armiens. To tu rozegra się wspaniała scena, która zostanie zapisana w chrześcijańskiej złotej księdze miłosierdzia. Zdjęty litością na widok biedaka w łachmanach, drżącego z zimna w chłodzie północnego wiatru, u bram miasta, siedzący na koniu Marcin zdejmuje płaszcz i przeciąwszy go na pół, daje większą część nędzarzowi. Następnej nocy ma wizję, a może sen: Chrystus objawia mu się odziany w połowę jego płaszcza... Ten gest pomoże chrześcijanom nadchodzących wieków dojrzeć Jezusa we wszelkiej nędzy. Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago DROGA WIARY W krótkim czasie po tym wydarzeniu Marcin przyjmuje chrzest. Odtąd całkowicie należy do Chrystusa. Musi jednak służyć w armii aż do końca wyznaczonego okresu. Opuści ją więc dopiero po 25 latach. W miarę jednak jak wzrasta w nim wiara, gaśnie duch żołnierski. Tuż przed ukończeniem służby ma wziąć udział w szturmie na Worms. Odmawia przelewu krwi i prosi cesarza o zwolnienie z udziału w tej akcji. Cesarz Julian traktuje go z wściekłością jak tchórza. Marcin prosi więc o umieszczenie go na czele nacierających, ale bez żadnej broni z wyjątkiem... krzyża. Tuż przed szturmem barbarzyńcy poddają się. Żołnierze przypisują Marcinowi ten nieoczekiwany „cud". Mając 40 lat opuszcza armię. Udaje się do Poitiers. Słyszał opowiadania o biskupie Hilarym, wielkim świętym, obrońcy wiary katolickiej przed mnożącymi się biskupami ariańskimi. Ten odkrywa w Marcinie istotę rozpaloną wiarą, pragnie więc zatrzymać go przy sobie jako diakona. Marcin odmawia przyjęcia tego zaszczytu. Zgadza się jednak na pełnienie posługi egzorcysty. Życie nauczyło go jadowitości i podstępnego działania szatana i jego zastępów. Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago ŚWIADEK CHRYSTUSA Dzięki snowi budzi się w nim dawne marzenie: doprowadzić rodziców, jeszcze żyjących, do Jezusa Chrystusa. Gdy święty Hilary, będący w Galii żelazem włóczni przeciw arianizmowi, agresywnemu i przeważającemu, zostaje zesłany na wygnanie do Frygii, Marcin udaje się do Illyricum. W drodze napadają go w Alpach bandyci. Jeden z nich nawraca się wstrząśnięty pokojem promieniującym z wędrowca. Przybywszy do domu nawraca matkę. Ojciec odmawia przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Biskupi w Illyricum, oddani arianizmowi, zauważają w Marcinie żarliwego obrońcę boskości Chrystusa. Prześladują go i skazują na publiczne ubiczowanie. Po tym wydarzeniu Marcin udaje się do Italii. Przebywa w pustelni blisko Mediolanu. I tutaj biskup, który przyjął arianizm, wyrzuca go ze swego terytorium. Marcin znajduje więc schronienie na wysepce Gallinaria niedaleko Genui. Idąc za przykładem wschodnich ascetów odżywia się ziołami i korzonkami. Pewnego dnia spożył trującą roślinę. Bliskiego śmierci Marcina ocaliła jedynie modlitwa. W tym okresie dowiedział się, że biskup Hilary otrzymał pozwolenie na powrót do Galii. Wraca więc do Poitiers, gdzie Hilary przyjmuje go z otwartymi ramionami nie jako ucznia, lecz jako chwalebnego towarzysza swych walk z arianami. ŻYCIE MNICHA Marcin usuwa się do pustelni odległej o dwie godziny marszu od Poitiers. Przyłączają się do niego uczniowie. To początek wspólnoty, która uformuje klasztor w Liguge: pierwsza wspólnota zakonna w Galii. Pewnego dnia, podczas nieobecności Marcina, umiera tu młody katechumen. Po 3 dniach Marcin powraca. Wstrząśnięty żałobą uczniów modli się przed jego ciałem. Płacze gorzko i błaga Pana o przywrócenie mu życia. Młody człowiek powstaje z mar i opowiada o życiu w drugim świecie. GŁOS LUDU Marcin pozostaje w Liguge 15 lat. Oddaje się studiowaniu Biblii i głosi kazania w okolicznych miejscowościach. Jego sława sięga daleko, szczególnie od chwili, gdy za jego wstawiennictwem Pan przywrócił życie młodemu katechumenowi, a także niewolnikowi z sąsiedniej posiadłości. Dziwny plan rodzi się więc w umysłach chrześcijan w Tours. W r. 371 umiera ich biskup - Lidor. Dlaczegóż święty mnich nie miałby zająć jego miejsca? Przewidując jego odmowę posługują się pewną strategią... Jeden z mieszkańców błaga Marcina o modlitwę nad ciężko chorą żoną. Idąc za głosem dobrego serca mnich udaje się w drogę. Nagle otacza go tłum ludzi i prowadzi do Tours. Na nic się zda sprzeciw. Tam przyjmuje go wspólnota ogarniętych entuzjazmem chrześcijan, kapłanów i świeckich, prosząca go o przyjęcie godności biskupa. Odczytując ostatecznie w tych wydarzeniach wolę Bożą Marcin wreszcie przystaje. Nie jest jednak łatwo znaleźć biskupa, który zechce konsekrować tego mnicha o włosach długich i w nieładzie, mającego szaty brudne i zniszczone, z wyglądu niewiele wartego... Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago BISKUP Marcin nie zwleka z ukazaniem się jako biskup władający z autorytetem, kochany, szanowany przez wiernych. Jest pokorny i serdeczny. Nadal jest ubogi. Mieszka w pustelni o pół godziny drogi pieszo od Tours. Dołączają się do niego uczniowie. Tak bierze początek klasztor w Marmoutier. Ustanawia w nim regułę życia opartą na modlitwie, ubóstwie i umartwieniu. Biskup przyjmuje w nim 80 dusz pragnących żyć jak on – święty. Przywdziewają zgrzebne burki. Każdy żyje w swoim domku, modląc się, rozmyślając, kopiując święte księgi. Marcin udaje się co dnia do katedry odprawić nabożeństwa. Pewnego dnia, w czasie Eucharystii wierni widzą promieniejącą aureolę... biskup właśnie dał biedakowi własną tunikę. Jego miłosierdzie jest niestrudzone. Wykupuje więźniów, wstawia się za skazanymi na śmierć, przemierza wioski diecezji, burzy świątynie pogańskie i demoniczne bożki, wycina święte gaje. Niezliczone znaki towarzyszą niestrudzonym wysiłkom ewangelizacyjnym tego pasterza dusz. Umacnia wiernych w wierze, osłabia wierzenia pogańskie i ariańskie herezje. Na miejscu zburzonych świątyń buduje kościoły i klasztory. Powoli w jego diecezji mnożą się miejsca święte, które biskup powierza swym kapłanom. Rośnie liczba powołań wokół niego i pod jego kierownictwem. CUDOTWÓRCA Sulpicjusz Sewer, biograf św. Marcina, potwierdza, iż sam był świadkiem wielu cudów. Oto kilka z nich z długiej listy. Wyprosiło je wstawiennictwo biskupa - cudotwórcy. Przybywszy pewnego dnia do pogańskiej wioski postanowił wyciąć ich święte drzewo. Prowadzeni przez ofiarnika mieszkańcy sprzeciwiają się temu. Przywiązany na własną prośbę do drzewa rosnącego obok tego, które ma być wycięte i zgodnie z prawami natury skazany na zmiażdżenie przez wycinane drzewo, święty ocalał, gdyż przewróciło się ono w drugą stronę. Wstrząśnięci cudem mieszkańcy pogańskiej wioski nawracają się. Innego dnia biskup podkłada ogień pod pogańską świątynię. Ogień z powodu wiatru zagraża sąsiedniemu domowi. Wspiąwszy się na jego dach Marcin błaga Niebo o oszczędzenie domu. Płomienie odwracają się. Kiedyś w podróży zaatakował go rozbójnik. Kiedy już miał przeszyć biskupa mieczem, upadł na wznak. Przerażony tym, uciekł. W Trewirze biskup uzdrawia umierającą, sparaliżowaną dziewczynkę. Wlał jej do ust kilka kropli poświęconego oleju. U bram Paryża biskup Marcin spotyka trędowatego - straszliwie zniekształconego. Bierze go w ramiona, całuje, a trąd znika. Wyrywając piekłu tak wielką liczbę dusz, Marcin staje się często pastwą ataków diabelskich. W Trewirze wygania demona ze sługi prokonsula Tetradiusza, a ten nawraca się. Wchodząc pewnego dnia do domu zauważa demona o straszliwym wyglądzie. Rozkazuje mu odejść, demon zaś zamiast to uczynić, bierze w posiadanie mężczyznę mieszkającego na tyłach domu. Nieszczęśnik zamienia się we wściekłe zwierzę, gotowe ukąsić każdego, kto się doń zbliży. Oburzony święty idzie w jego kierunku, wkłada mu do ust palce i woła do ducha nieczystego: „Jeśli masz jakąkolwiek moc, to ugryź tę rękę wyciągniętą nad tobą!" Demon ucieka jakby z ręki biskupa buchały płomienie. Blisko Chartres Marcin wyprasza u Pana powrót do życia zmarłego dziecka, z którym śpieszy do niego zapłakana matka. Towarzyszy jej tłum pogan. Wszyscy się nawracają. Gdy Marcin zauważa wyjątkowy opór ze strony pogan wobec wysiłków ewangelizacyjnych, ucieka się do ulubionej broni: pokuty. Ubiera się jedynie we włosiennicę, posypuje popiołem, modli się i pości przez trzy dni. Tak doprowadza do nawrócenia miejscowości Levroux, której mieszkańcy wzbogacili się niegodziwymi praktykami okultystycznymi. Po trzech dniach aniołowie nakazują mu powrócić do straszliwego miejsca. Mieszkańcy są jakby sparaliżowani. Marcin burzy ich świątynię i bożki. Wychodząc ze stanu odrętwienia poganie uznają w tych wydarzeniach znak Nieba i przyjmują wiarę chrześcijańską. Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago MARCIN I SPRAWA PRYSCYLIANIZMU W czasie jego bytności w Trewirze została podniesiona sprawa herezji pryscylianizmu. Pryscylian, biskup Awilii, opierając się na doktrynie dość kruchej nauczał w profetycznym natchnieniu. Posługiwał się apokryfami, odrzucał Stary Testament i doktrynę Kościoła, sam żył w skrajnym ascetyzmie. Został skazany przez Synod w Saragossie (380), zaś jego potępienie potwierdził synod w Bordeaux (384). Nierozważnie biskup Pryscylian odwołał się do sądu cesarza. Marcin doradzał miłosierdzie oraz doprowadzenie Pryscyliana do zdrowego pojmowania wiary. Biskup z Tours osądzał też jako niestosowne ingerowanie ramienia świeckiego w wewnętrzne sprawy Kościoła. Pomimo interwencji Marcina sprawa zakończyła się tragicznie. Najbardziej nieubłagani biskupi kierują do cesarza Maksyma prośbę o przykładne ukaranie biskupa Pryscyliana. Zostaje on skazany na śmierć wraz z sześcioma towarzyszami. Rozwiązanie to zaprzecza Ewangelii i zadaje ciężki cios Kościołowi. Marcin z Tours zostaje przez tych samych biskupów oskarżony o sprzyjanie nieszczęsnemu Pryscylianowi. Tymczasem także święty biskup Mediolanu, Ambroży, jest zgorszony tą sprawą, tym bardziej, że cesarz Maksym miesza się odtąd częściej w sprawy Kościoła. Wysyła wojsko do Hiszpanii z misją przegonienia heretyków i wytępienia ich. Dowiadując się o tym Marcin spieszy ponownie do Trewiru. Maksym wymaga od niego jako dowodu poddania swej władzy, przyłączenia się do biskupów, którym przewodzi Hiszpan Itacjusz. Jego zatwardziałość dochodzi do okrucieństwa. Aby uniknąć najgorszego Marcin przystaje, jednak jego sumienie będzie rozdarte. Wzorem był mu Jezus cichy i serca pokornego. Małżonka cesarza, przeciwnie, przyjmuje go przy swoim stole. Usługuje mu stojąc, ze spuszczonymi oczyma, a radość z takiego współbiesiadnika maluje się na jej twarzy. Jest przy nim i Martą, i Marią. Słucha z zachwytem i zachowuje się jak służąca, z duszą ogarniętą wiarą. Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago WIERNOŚĆ DO KOŃCA Powróciwszy do diecezji biskup Marcin osiągnął wiek zaawansowany, a wciąż i coraz mocniej daje dowody wyrozumiałości i współczucia. Pewnego dnia, idąc odprawić Mszę św. spotkał biedaka w łachmanach, drżącego z zimna. Nakazał archidiakonowi przyodziać go odpowiednio. Ten jednak nic nie znalazł. Biedak na nowo zwrócił się do świętego. Wtedy Marcin zdjął własne szaty i ubrał w nie nieszczęsnego człowieka. Nawet wobec najbliższych współpracowników, którzy zachowywali się nagannie, Marcin dał dowody miłosiernej życzliwości. Diakon Brice, którego przyjęto w bardzo młodym wieku w Marmoutier, zaczął prowadził rozwiązłe życie. Na biskupa rzucał zniewagi i oszczerstwa. Błagano Marcina, aby przegonił niegodziwca. Biskup odpowiedział: „Jezus znosił Judasza, a więc ja mogę znosić Brice’a". Modlił się. Wstrząśnięty dobrocią swego biskupa i łaską wysłużoną przez modlitwy świętego, Brice nawrócił się i wszedł na drogę świętości. Cud tej łaski przeszedł wyobrażenie, bo to właśnie Brice stanie się następcą Marcina jako biskup Tours! Prawa Królestwa Bożego nie są prawami tego świata. Brice, dzięki dobroci Marcina, stał się nowym owocem przypowieści o synu marnotrawnym. Marcin niestrudzenie wykonuje swój apostolat. Jego miłosierdzie kruszy zatwardziałe serca. Życzliwy dla grzeszników, przyjmuje ich nawet w klasztorze. To sama dobroć i miłosierdzie. Szatanowi, który nie przestaje go dręczyć i doświadczać, powiedział jednego dnia: „Sądzę, że gdybyś zechciał przestać kusić ludzi i gdybyś mógł okazać skruchę za twe przeszłe zbrodnie, Bóg by ci wybaczył i okazał ci miłosierdzie..." Marcin pojął przepaść Bożego miłosierdzia... SCHYŁEK MISJI Biskup Tours osiągnął wiek wyjątkowy w jego epoce: 81 lat. W tym czasie wybucha kłótnia pomiędzy kapłanami w Candes, nad Loarą. On – narzędzie pokoju, udaje się tam, chcąc doprowadzić do zgody. Do końca był pasterzem czuwającym. Po wypełnieniu tej misji popada w chorobę. Jego uczniowie, którzy towarzyszyli mu w wielkiej liczbie, lamentują u stóp jego łoża, bojąc się, że śmierć odbierze im świętego biskupa. Chory zdaje się na wolę Boga. Kładzie się na ziemi. Uczniowie chcą mu zrobić posłanie ze słomy, ale on stwierdza: „Nie godzi się, żeby chrześcijanin umarł inaczej niż w popiele." Bardzo cierpi. Leży na plecach, co potęguje jego dolegliwości. Uczniowie proszą, by położył się na boku. Marcin odpowiada: „Pozwólcie, moje dzieci, że będę patrzył raczej w niebo niż w ziemię, aby moja dusza odnalazła prostą drogę ku swemu Panu." I demon trwa przy nim, czyhając na najmniejszą słabość duszy, która spustoszyła jego królestwo ciemności. „Cóż tu robisz? – dopytuje się święty. – Nie znajdziesz we mnie niczego, przeklęte stworzenie, co by należało do ciebie. Miłosierdzie Boże przyjmie mnie na łono Abrahama." Olbrzym wiary przywołuje ojca wierzących nim wejdzie ostatecznie w pokój i radość Chrystusa. Zaledwie wypowiedział te słowa, oddał ducha Stwórcy, po życiu wypełnionym służbą Bogu. Na posłaniu z popiołu ma twarz rozpromienioną niewyrażalnym pokojem. 11 listopada 397 św. Marcin z Tours zostaje złożony do grobu. Odtąd wierni napływają tłumie do jego grobu. Św. Brice, jego następca, buduje bazylikę, która staje się celem pielgrzymek chrześcijan ze wszystkich narodów. W maju 1562 roku kalwini palą jego relikwie. Udało się ocalić ramię i część czaszki. Płaszcz biskupi świętego, tak zwaną capellę przechowali Merowingowie, później Karolingowie, w oratorium. Capella św. Marcina użyczyła nazwy oratorium, zwanemu odtąd chapelle czyli kaplicą. Niezwykłą sławę tego świętego potwierdza wielka liczba miejscowości i kościołów noszących jego imię: blisko 500 miejscowości i około 4000 tysiące kościołów w samej Francji. Cały Zachód świadczy o tym kulcie, w Rzymie jest aż 7 kościołów, które obrały go za swego patrona. René Lejeune Przekł. z fr.: E. B.; Stella Maris (szwajcarskie pismo religijne Wydawn. du Parvis) nr 320, listopad 1996, str. 1-4; w: „Vox Domini" nr 9-10/97, str. 2-4 Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago To wszystko to jedna praca :) jak coś tu masz jeszcze link ;) Basia17 Beginner Odpowiedzi: 36 0 people got help 0 about 13 years ago ŚWIADEK CHRYSTUSA Dzięki snowi budzi się w nim dawne marzenie: doprowadzić rodziców, jeszcze żyjących, do Jezusa Chrystusa. Gdy święty Hilary, będący w Galii żelazem włóczni przeciw arianizmowi, agresywnemu i przeważającemu, zostaje zesłany na wygnanie do Frygii, Marcin udaje się do Illyricum. W drodze napadają go w Alpach bandyci. Jeden z nich nawraca się wstrząśnięty pokojem promieniującym z wędrowca. Przybywszy do domu nawraca matkę. Ojciec odmawia przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Biskupi w Illyricum, oddani arianizmowi, zauważają w Marcinie żarliwego obrońcę boskości Chrystusa. Prześladują go i skazują na publiczne ubiczowanie. Po tym wydarzeniu Marcin udaje się do Italii. Przebywa w pustelni blisko Mediolanu. I tutaj biskup, który przyjął arianizm, wyrzuca go ze swego terytorium. Marcin znajduje więc schronienie na wysepce Gallinaria niedaleko Genui. Idąc za przykładem wschodnich ascetów odżywia się ziołami i korzonkami. Pewnego dnia spożył trującą roślinę. Bliskiego śmierci Marcina ocaliła jedynie modlitwa. W tym okresie dowiedział się, że biskup Hilary otrzymał pozwolenie na powrót do Galii. Wraca więc do Poitiers, gdzie Hilary przyjmuje go z otwartymi ramionami nie jako ucznia, lecz jako chwalebnego towarzysza swych walk z arianami. ŻYCIE MNICHA Marcin usuwa się do pustelni odległej o dwie godziny marszu od Poitiers. Przyłączają się do niego uczniowie. To początek wspólnoty, która uformuje klasztor w Liguge: pierwsza wspólnota zakonna w Galii. Pewnego dnia, podczas nieobecności Marcina, umiera tu młody katechumen. Po 3 dniach Marcin powraca. Wstrząśnięty żałobą uczniów modli się przed jego ciałem. Płacze gorzko i błaga Pana o przywrócenie mu życia. Młody człowiek powstaje z mar i opowiada o życiu w drugim świecie. GŁOS LUDU Marcin pozostaje w Liguge 15 lat. Oddaje się studiowaniu Biblii i głosi kazania w okolicznych miejscowościach. Jego sława sięga daleko, szczególnie od chwili, gdy za jego wstawiennictwem Pan przywrócił życie młodemu katechumenowi, a także niewolnikowi z sąsiedniej posiadłości. Dziwny plan rodzi się więc w umysłach chrześcijan w Tours. W r. 371 umiera ich biskup - Lidor. Dlaczegóż święty mnich nie miałby zająć jego miejsca? Przewidując jego odmowę posługują się pewną strategią... Jeden z mieszkańców błaga Marcina o modlitwę nad ciężko chorą żoną. Idąc za głosem dobrego serca mnich udaje się w drogę. Nagle otacza go tłum ludzi i prowadzi do Tours. Na nic się zda sprzeciw. Tam przyjmuje go wspólnota ogarniętych entuzjazmem chrześcijan, kapłanów i świeckich, prosząca go o przyjęcie godności biskupa. Odczytując ostatecznie w tych wydarzeniach wolę Bożą Marcin wreszcie przystaje. Nie jest jednak łatwo znaleźć biskupa, który zechce konsekrować tego mnicha o włosach długich i w nieładzie, mającego szaty brudne i zniszczone, z wyglądu niewiele wartego... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! paulinka15 Rookie Odpowiedzi: 25 0 people got help Czy młoda mniszka z niewielkiego benedyktyńskiego klasztoru, gdzieś w Hesji może wpływać na losy Kościoła? Otóż, tak. W dwunastym wieku, bo do średniowiecznej Europy w tym czasie trzeba nam się teraz przenieść, żyła i działała św. Elżbieta z Schönau. Zakonnica, która napominała biskupów o konieczności walki z herezjami, wołała o naprawę tego, co w ówczesnym Kościele niedomagało – struktur i obyczajów, nawoływała do pokuty. Obdarzona darem kontemplacji, doświadczająca wizji, mająca również dar prorokowania, jak piszą niektórzy – przyjaciółka innej wielkiej świętej, doktora Kościoła, Hildegardy z Bingen, Elżbieta – więcej niż połowę życia spędziła za murami klasztoru. Urodziła się ok. 1129 roku, niedaleko Bonn. Jako szlachetnie urodzona dwunastolatka, co nie było niczym nadzwyczajnym wówczas, została oddana przez pobożnych rodziców do benedyktynek w Schönau. Tam miała się uczyć, a jak się okazało pozostała z nimi do końca swoich dni. Imiona świętych - Elżbieta W 1147 roku, kiedy miała 18 lat, przywdziała habit i złożyła profesję zakonną. O tym, jak ceniona musiała być niech świadczy fakt, że po 10 latach była już mistrzynią nowicjatu i jej powierzono opiekę nad dziewczętami, które miały rozpoznać swoje powołanie. Kolejnym etapem zakonnego życia Elżbiety było sprawowanie funkcji przełożonej żeńskiej części opactwa. Ale nie przechodzenie przez kolejne szczeble ‘kariery’ zakonnej jest tym, na czym należałoby się skupić, choć z pewnością pełnienie różnorodnych obowiązków przez bardzo młodą osobę, świadczy o jej głębokim zaangażowaniu w życie zgromadzenia, natomiast to, co było tym szczególnym doświadczeniem, czy raczej prowadzeniem ku świętości, to doznane cierpienie – ciężka choroba i zarazem głębokie, mistyczne przeżywanie wiary. Modlitwa o skuteczną pomoc św. Józefa Choroba pojawiła się po pięciu latach od wstąpienia do klasztoru. Trwała kilkanaście lat – i tu jeszcze trzeba zauważyć, że Elżbieta znosząc cierpienie fizyczne jak i psychiczne – poddawała się praktykom ascetycznym. A te musiały być wyjątkowo wyczerpujące, skoro nawet Hildegarda z Bingen, z którą Elżbieta korespondowała, napominała ją by zachowała odpowiednią miarę. Rzeźba św. Elżbiety - NN XVI w. rzeźbiarz, via Wiki. dolegliwości nasilały się i zabierały możliwość poruszania – działania, dla Elżbiety modlitwa stawała się „pracą – życiem”. Od uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1152 roku, po dziesięciodniowych cierpieniach, przeżywająca zwątpienia zakonnica doświadczyła wizji Dziewicy Maryi. Owe niezwykle doznania – ekstazy czy też objawienia przychodziły w czasie Mszy Świętej czy też modlitwy brewiarzowej. Wówczas dane było Elżbiecie nie tylko rozmawiać z Bogiem, ale widzieć wydarzenia – miejsca biblijne zwłaszcza te związane z męką Pańską. Pojawiali się też święci, którzy w danym dniu byli wspominani w kalendarzu liturgicznym i to do nich zwracała się Elżbieta o wstawiennictwo. A skąd tyle wiemy, o jej życiu duchowym? Otóż za sprawą jednego z jej braci. Wiemy, że dwóch wybrało życie zakonne. I właśnie – jeden z nich – Ekbert został przeorem jej zgromadzenia. To on spisał przeżycia mistyczne Elżbiety. Ich popularność – oddziaływanie przyczyniło się do pogłębienia kultu maryjnego i m. in. nabożeństwa do św. Urszuli. Modlitwa oddania się Duchowi Świętemu 35 letnia przełożona benedyktynek zmarła 18 czerwca 1164 roku. Została pochowana w Schönau. Do Martyrologium Rzymskiego została wpisana przez papieża Grzegorza XIII w 1584 roku. A jej relikwie – to do dziś zachowana tylko głowa. Tyle ocalało po tym jak w czasie wojny trzydziestoletniej jej szczątki zostały zbezczeszczone. 18 czerwca imieniny obchodzi Elżbieta. Kto jeszcze? - zobacz Św. Elżbieta z Hesji, bo tak również jest nazywana, jest patronką cierpiących na depresję, a ponadto odwołują się do niej doświadczający pokus. W ikonografii święta jest przedstawiana w habicie benedyktyńskim jako zakonnica, która doświadcza wizji. Jej atrybutami są; księga, pastorał i krzyż. Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.

napisz co w życiu swojego patrona świadczy o jego świętości